Zamyślenia nad Ewangelią


XXI NIEDZIELA ZWYKŁA24 sierpnia 2008r.

Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego? A oni odpowiedzieli: Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków. Jezus zapytał ich: A wy za kogo Mnie uważacie? Odpowiedział Szymon Piotr: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego. Na to Jezus mu rzekł: Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.

(Mt 16,13-19)

  

Jezus zapytał ich: „A wy za kogo Mnie uważacie?”. Odpowiedział Szymon Piotr: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”.

Pytanie Chrystusa i odpowiedź Piotra są niewątpliwie sercem przywołanej Ewangelii. Dopiero po odpowiedzi Piotra Chrystus wypowiada słynne słowa: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie...”

Pytanie Jezusa: „A wy za kogo Mnie uważacie?”,  wbrew pozorom - nie jest proste, chociaż jest bardzo konkretne i wyraźnie zaadresowane. Przed takimi pytaniami nie sposób uciec  w ogólnik czy frazes. Chrystus zwraca się do tych, których sam wybrał i powołał – do swoich uczniów. To pytanie jest tym trudniejsze, że zostało poprzedzone innym: „Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?” Uczniowie odpowiadają zgodnie z prawdą: „Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków”. Ta odpowiedź jest prosta m. in. dlatego, że dotyczy ona innych ludzi, nie zmusza do uważnego przyjrzenia się sobie i stanięcia w prawdzie, co nie zawsze jest dla nas przyjemne. Dopiero drugie pytanie musi skłaniać do refleksji. Zwróćmy uwagę na jego początek: „A wy...” Jezus, pytając najpierw uczniów o opinię innych ludzi, a dopiero potem zwracając się do nich samych, zdaje się oczekiwać od nich nieco innej odpowiedzi – prawdziwszej, głębszej... Ma niewątpliwie do tego prawo – wszak spędzali z Nim więcej czasu niż inni, a przez to lepiej Go znali, byli świadkami wielu dokonanych przez Niego cudów, słyszeli słowa, które były adresowane tylko do nich. Kiedy inni mogą uważać Go za Eliasza czy Jeremiasza, oni powinni wiedzieć więcej. Byli przecież Jego przyjaciółmi, a przyjaciel to człowiek, z którym nasza zażyłość jest szczególnie bliska. Przyjaciel to człowiek, który wie o nas więcej niż sąsiad. Dlatego też odpowiedź uczniów Jezusa musi być inna – powinna prowadzić do progu tajemnicy. I taka rzeczywiście jest !!

Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”. To jedno zdanie wypowiedziane przez Piotra  to prawdziwe wyznanie wiary w to, że Ten, z którym chodzili po Judei i Galilei, z którym spędzali dnie i noce, to ktoś nieskończenie różny od nich – to Bóg !!! To jest odpowiedź wiary. To nie ludzkie kalkulacje i oczekiwania ją zrodziły, lecz zaufanie do Boga, przeświadczenie o Jego miłości, wierności obietnicom i o związku Jezusa z Bogiem. Właśnie taka wiara była Jezusowi potrzebna: osobista, wolna od przesądów, plotek i politykierskiej interesowności.

Dopiero taka wiara może być podstawą życia Kościoła. I faktycznie: tę wiarę, wiarę św. Piotra, uczynił Jezus fundamentem Kościoła. Kościół po dziś dzień polega na tym wyznaniu i wciąż do niego się odwołuje.

Dwa tysiące lat temu Jezus zadał swoim uczniom pytanie: „Za kogo mnie uważacie?”. Było to w gruncie rzeczy pytanie o wiarę. Piotr odpowiedział na nie słowami, które bez wątpienia były wyrazem tego, co usłyszał w swoim sercu. Chrystus ciągle pyta nas o to samo: „Kim jestem dla was?” lub – jeszcze konkretniej – „Kim jestem dla ciebie?”,

W Credo wyznajemy m. in: „Wierzę w jednego Boga... i w Jezusa Chrystusa, Syna Bożego Jednorodzonego...” Jak wyznajemy te prawdy? Może bezrefleksyjnie, automatycznie, nie pytając samych siebie: „Czy naprawdę wierzę w to, co mówię... czy jeszcze wierzę...?” Bo przecież wiarę można utracić!

Czego chce od nas Jezus dziś? Myślę, że w gruncie rzeczy tego samego, czego pragnął od swoich uczniów dwa tysiące lat temu. Naszej wolnej, niczym niezdeterminowanej, w pełni świadomej odpowiedzi: „Jezu, wierzę, że jesteś Synem Boga żywego”.  Jeśli naprawdę w to uwierzymy, wtedy spojrzymy z miłością na cały Kościół – taki jaki jest – święty, choć pełen ludzkich słabości i grzechów, Kościół, o którego nauczaniu coraz częściej mówi się (zresztą – pewnie zawsze tak się mówiło w określonych kręgach), że nie nadąża za swoim czasem, że nie umie już odkryć pragnień człowieka, że się z nim po prostu rozmija.

Uwierzywszy Chrystusowi, będziemy mogli wszystkim wiecznym malkontentom, krytykanckim reformatorom i jednocześnie miłośnikom upraszczających wizji świata odpowiedzieć słowami ks. Jana Twardowskiego: „Nie martw się o Kościół. Martw się o siebie”.

Żeby być człowiekiem Kościoła, nie wystarczy poznać dogmatyczne prawdy wiary
i opanować pamięciowo modlitewne formuły. Potrzeba czegoś więcej. Trzeba naszej osobistej decyzji, by zaufać Jezusowi – Bogu. Wiara ojców musi być co prawda dla nas wskazówką, ale nie może wyręczyć i zastąpić naszej osobistej wiary.

Dziś też możesz usłyszeć pytanie Chrystusa: „Za kogo ludzie Mnie uważają?”. Możesz na nie odpowiedzieć lub nie. Szkoda byłoby jednak, gdybyś tylko wzruszeniem ramion zareagował na inne pytanie: „A ty, za kogo uważasz Jezusa”. Są bowiem takie pytania,  na które wypada znać odpowiedź.

Ks. W.

PowrótDo góryHistoria<< PoprzednieNastępne >>