Wspomnienie o śp. Ks. Bronisławie Grulkowskim
Świadectwo s. Taidy - albertynki z Usola Syberyjskiego
Św. Pamięci ks. Bronisław spędził ostatnią noc w swoim życiu w naszym albertyńskim domu z dnia 7.07.08 na8.07.08. Do naszego domu w Usolu przyjechał wieczorem na rowerze 7 lipca w poniedziałek, nie używał telefonu komórkowego i nie mógł dokładniej poinformować nas o swoim przyjeździe stad też trochę czekał na moją wspólsiostrę - s. Renatę. Ja w tym czasie byłam w drodze powrotnej z Bracka do Usola. Ksiądz Bronisław czekając trochę na siostrę Renatę zdążył się zapoznać z naszymi sąsiadami rozmawiając ze starszymi po rosyjsku a z młodszymi (wnuczkami) po angielsku. Informacje te przekazali mi sąsiedzi po usłyszeniu wiadomości o śmierci w lokalnej telewizji. Sąsiedzi zapamiętali go jako pogodnego, interesującego człowieka. Po spotkaniu z s. Renatą, wprowadził rower do garażu, wypił herbatę z siostrą i położył się spać w pokoju gościnnym. Ja wróciwszy z Bracka (miasta oddalonego od Usola o 600km) o godz. 23 dowiedziałam się, ze gościmy księdza Bronisław, który właśnie wypoczywa przed jutrzejszą dalszą trasą. O przyjeździe księdza Bronisława wiedziałyśmy już wcześniej ,spodziewaliśmy się go 8 lipca, tak się wstepnie umawiał ze mną przy pierwszym naszym przypadkowym spotkaniu, które miało miejsce 28 czerwca na dworcu autobusowym w Irkucku. Wówczas spotkałam ks. Bronisława w towarzystwie znajomego mi ojca klaretyna antoniego Badury, ojca Prowincjała Salezjanina Jana z Warszawy i jeszcze jednego turysty świeckiego z Polski. Spotkanie było przypadkowe i krótkie, niespodziewane i miłe. Znajomy nam Ojciec Antoni i wyżej wymienione osoby, w tym ks. Br. wyruszali busem do turystycznej miejscowosci Olchon- wyspa na Bajkale- ja i s.Karolina wsiadałyśmy z 22 osobową grupą starszych dzieci do autobusu, do Listwianki nad Bajkałem. O. Antoni przedstawił swoich towarzyszy, w tym też ks. Bronisława, który umówił się ze mną na nocleg w naszym domu w Usolu 8 lipca. Dowiedziałam sie wtedy, że ksiądz będzie jechał na rowerze i że nie ma ze sobą tel. Komórkowego (jestem wolnym człowiekiem - powiedział z uśmiechem) w razie czego zaczeka. Zapamiętałam tą informacje i ciepły uśmiech księdza. Odniosłam wrażenie jakbyśmy sie już dobrze znali.Drugie nasze przypadkowe spotkanie miało miejsce też w Irkucku 3 lipca tym razem na przystanku tramwajowym. My z grupą dzieci wracaliśmy z Listwianki a ks. Bronisław w tym samym co poprzednio towarzystwie wracał ze swojej wyprawy. Spotkanie było niespodziewane, przelotne i miłe dla obu stron. Na twarzy ks. Bronisław gościł ten sam spokojny i ciepły uśmiech. Ja do znowu spotkanych księży wypowiedziałam słowa: mamy do siebie szczęście.
Trzecie nasze spotkanie nastąpiło rano we wtorek-8lipca. Ksiądz juz po godz. szóstej modlił się w kaplicy, potem odprawił Mszę Św., w której uczestniczyłam tylko ja, gdyż s. Renata pojechała do pobliskiego klasztoru Sióstr Karmelitanek żeby zawieźć jedną z sióstr na lotnisko do Irkucka. Ksiądz Bronisław odprawił Mszę św. w intencji naszej Albertyńskiej Wspólnoty w Usolu. Msza była ze wspomnienia bł. Jana z Dukli. Ksiądz powiedział króciutkie kazanie, w którym nawiązał do czynów miłosierdzia do br. Alberta, do naszego Albertyńskiego Dzieła Miłosierdzia na Syberii i do miłosiernych czynów Jana z Dukli. Ja po Mszy św. podziękowałam księdzu na co ksiądz odpowiedział - to ja siostrom dziękuję. Poczęstowałam księdza śniadaniem. Niestety towarzyszyłam mu tylko przelotnie, gdyż mimo tak wczesnej godz.8 rano pomagałam dwójce znajomych studentów w wypełnieniu ankiety- wniosku o stypendium fundacji Semper Polonia, które oni mieli szybko zawieźć do Polskiego Konsulatu w Irkucku. Ksiądz to doskonale rozumiał. Był pogodny, dobrze się nam rozmawiało chociaż krótko. Na nic się nie skarżył. Był świetnie zorganizowany- pościelone lóżko, spakowane rzeczy i rower z garażu i już gotowy do drogi. Nie krył podziwu dla naszej pracy z dziećmi w Usolu i podobała się mu tez moja uśmiechnięta postawa, którą zapamiętał jeszcze z poprzednich spotkań. Złożył na moje ręce ofiarę na dalszą pracę z dziecmi(50 dolarów amerykańskich). To wszystko z życzliwością i uśmiechem. Dowiedziałam się od niego, że jedzie do Krasnojarska. Zapytałam ile km robi dziennie. Odpowiedział, ze to zależy od trasy zwykle około stu km. Dziennie. Zapytał mnie jak daleko od Usola jest Czeremchowo-ja powiedziałam nie wiem dokładnie na to ksiądz - a ja wiem 70 km. Ja jeszcze zapytałam gdzie ks. będzie nocował dzisiaj. Odpowiedział z uśmiechniętym zawierzeniem, gdzie Bóg da , siostro! Bardzo mi się to spodobało. Po uzyskaniu informacji o śmierci ks. słowa te nabrały dla mnie jeszcze innego znaczenia - Pan już dziś przygotował dla wiernego sługi nocleg w niebie. Jestem Bogu wdzięczna za spotkanie z ks. Bronisławem. dla mnie był on przykładem szczęśliwego mężczyzny w sposób szczególny oddanego B. w kapłańskim powołaniu. Informacja o śmierci zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie, ale nie druzgocące - jestem przekonana, że ksiądz Bronisław jest w niebie i oręduje za mną.
Jestem otwarta na dalszy kontakt. Przekazuję wyrazy współczucia Wszystkim, których dotknęła śmierć ks. Bronisława i modlę się w ich intencji.
Z wyrazami głębokiego szacunku - siostra Taida- albertynka z Usola Syberyjskiego - mająca szczęśćcie uczestniczyć w ostatniej Mszy Św. odprawionej przez ks. Bronisława i podawać mu ostatnie śniadanie.
Szczęść Boże!