Zamyślenia nad Ewangelią


 

II Niedziela Zwykła - 20.01.201 roku

 

W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: „Nie mają już wina”. Jezus Jej odpowiedział: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?”. Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: „Napełnijcie stągwie wodą”. I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: „Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu”. Oni zaś zanieśli. A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem - nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli - przywołał pana młodego i powiedział do niego: „Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory”. Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie. Następnie On, Jego Matka, bracia i uczniowie Jego udali się do Kafarnaum, gdzie pozostali kilka dni.

J 2,1-12

         

Wesele w Kanie Galilejskiej jest jakby przedsmakiem radosnej uczty niebiańskiej w jakiej każdy z nas ma szanse uczestniczyć. Bo każdy z nas jest na nią zaproszony, ale to od nas zależy czy skorzystamy z Bożej łaski czy nie. Wszystko zależy od tego czy zechcemy być roztropni i poddamy się woli Bożej w naszym życiu, czyli czy zechcemy być takimi pustymi stągwiami i pozwolimy Bogu działać. Bo obecnie jakże często jesteśmy stągwiami pełnymi różnych brudów, śmieci, spraw tego świata, własnych planów i działań, które z Bogiem i naszym dobrem nie mają wiele wspólnego. Dopiero gdy ogołocimy się z tego wszystkiego, Jezus będzie mógł nas napełnić swoim słowem, miłością i światłem, aż staniemy się winem. Dobrym winem. I to w nadmiarze, bo Bóg jest hojnym darczyńcą.

Nie jest łatwe stać się pustą stągwią, a tym bardziej napełnioną wodą. Ale mogą nam w tym pomóc inni ludzie (słudzy), Kościół a nade wszystko winniśmy prosić o pomoc Matkę Bożą. Jej prośbie Jezus nie odmawia, a ona zawsze kieruje nas do Niego. Bo tylko On może ostatecznie przemienić nasze serca, z początku puste w świątynię Boga. I wtedy my sami możemy pomóc naszym bliźnim stawać się takimi wypełnionymi wodą stągwiami, możemy stawać się pomocnikami Boga w dziele zbawienia.

Może nasze życie będzie po ludzku nieudane, może spotka nas wiele przykrych doświadczeń i rozczarowań, a życie wydawało będzie się nam puste i niepozorne. Jeśli mimo to będziemy jednak mocno trwać w wierze, trwać blisko Jezusa to na końcu zakosztujemy Jego najlepszego wina, które On sam wleje do naszego kielicha: zakosztujemy Jego Obecności i będziemy doświadczać jak dobry jest Pan przez całą wieczność.

Dorek

PowrótDo góryHistoria<< PoprzednieNastępne >>